-
24 (2016) – o Suriyim, który podróżował w czasie
Ostatnio nabrałam ochoty, żeby obejrzeć sobie jakiegoś Kollywooda. Bo dawno nie oglądałam, bo lubię filmy ze stanu Tamil Nadu i ogólnie, tak trochę dla odskoczni od Bollywoodu (nie samym Shahrukhiem człowiek żyje :P). Cel był jeden – chciałam obejrzeć dobry film. Znalazłam kilka, w tym jeden o intrygującym tytule 24. W obsadzie aktorskiej występują same świetne imiona – Suriya, Samantha i Nithya. Sprawdziłam ocenę na imdb.com – 8/10! Pomyślałam, że czeka mnie udany seans i to z jakim filmem! Przecież 11 263 osób nie mogło się pomylić. Czy aby na pewno?
-
Kaabil (2017) – bo serce widzi wszystko
Kaabil to mocny film. Historia w nim przedstawiona najpierw mnie rozczuliła, żeby potem mogła mocno kopnąć w brzuch i pokazać, że życie nie zawsze jest piękne i idealne. To zdecydowanie film o miłości, o jej sile i potędze. O tym, co zakochany człowiek jest w stanie zrobić i w kogo się zmienić dla swojej ukochanej. Na początku możemy mieć wrażenie, że oglądamy kolejny film romantyczny, ale nic bardziej mylnego.
-
Bahubali: The Beginning (2015) – epicki blockbuster S. S. Rajamouliego
Bahubali, jak udowadniają zdobyte przez niego nagrody, to najlepszy film (telugu) 2015 roku. Jednakże to nie jedyny tytuł jaki mu nadano. To również produkcja z największym budżetem (180 crore – prawie 28 milionów dolarów, idąc za Wikipedią), która wygrała box-office w 2015 roku. Zarobiła 100 milionów dolarów na całym świecie (co dało jej trzecie miejsce na liście najlepiej sprzedających się filmów indyjskich, zaraz po PK i Dangal), co łączy się z tym, że film został zdubbingowany na inne języki (tamilski, hindi i Malayalam). Jak już wspomniałam, Bahubali zdobył wiele nagród za najlepszy film, najlepsze efekty specjalne czy za najlepszego reżysera. I można tak wymieniać jeszcze dalej… Wyświetlany był też na…
-
Dear Zindagi (2016) – w poszukiwaniu odpowiedniego “krzesła”
Mam za sobą obejrzanych łącznie ponad tysiąc filmów (Filmweb podpowiada mi, że dotychczas oceniłam 1188), w tym produkcji indyjskiej ponad 400. Dla niektórych będzie to liczba mała, dla innych zaś ogromna. Dla mnie samej – spora. Może nie ma się czym chwalić, bo nie oglądam filmów dla liczb, ale dla przyjemności, dla fabuły czy też dla aktorów. Najbardziej jednak cieszę się, kiedy do mojej listy dołączają takie, które są wartościowe, niosą za sobą coś więcej niż tylko rozrywkę. Jest szansa, że takie filmy zostaną w mojej pamięci na dłużej, być może wpłyną na mój światopogląd. Kto wie? Tak też poniekąd jest z filmem Dear Zindagi…