Sitaare zameen par
Filmy Bollywood

Sitaare Zameen Par (2025) – o drużynie, która uczy więcej niż trener

Niektóre filmy oglądam, z góry wiedząc, że raczej nie zaskoczą mnie fabułą, ale liczę, że podarują mi coś innego – ciepło, uśmiech, może odrobinę inspiracji. Tak właśnie było z Sitaare Zameen Par (2025). Nie biegłam na premierę (bo w moim mieście nie było seansu w kinie), nie odliczałam dni w kalendarzu, ale gdzieś w środku czułam, że prędzej czy później po ten tytuł sięgnę. Mam słabość do Aamira Khana, nawet jeśli ostatnie lata w jego filmografii to głównie remake’i zagranicznych produkcji. Tu od razu wiedziałam, że adaptuje hiszpańskich Champions z 2018 roku, a do tego odwołuje się do swojego słynnego Taare Zameen Par. Już sam tytuł to czytelny sygnał — „Gwiazdy na Ziemi” wracają, choć w nowej odsłonie. Nie nastawiałam się na fajerwerki, bo i schemat znałam aż za dobrze. Zasiadłam po prostu do seansu z ciekawością.


Sitaare Zameen Par (2025)
Kliknij plakat po więcej informacji o filmie

Fabuła Sitaare Zameen Par

Gulshan, były trener koszykówki, po wpadce za jazdę pod wpływem alkoholu staje przed sądem. Zamiast więzienia dostaje prace społeczne — ma przygotować do turnieju drużynę złożoną z osób z niepełnosprawnością intelektualną. Na początku traktuje to jak karę, której trzeba się pozbyć jak najszybciej. Ale z czasem relacje z zawodnikami stają się czymś więcej niż obowiązkiem, a sam Gulshan odkrywa, że ta praca zmienia go głębiej, niż mógł przypuszczać. Czy ta drużyna „gwiazd” pomoże mu odzyskać wiarę w siebie i innych?

Znane schematy, ale z sercem

Nie będę udawać — to historia, którą można było przewidzieć po kilku pierwszych scenach. W kinie sportowym z przesłaniem jest pewien zestaw kroków: trudny start, stopniowe budowanie zaufania, pierwszy sukces, kryzys, finał, który wieńczy całą drogę. I właśnie taki schemat mamy w Sitaare Zameen Par. Ale są to takie filmy, które mimo przewidywalności po prostu dobrze się ogląda. Niosą nadzieję, inspirują, pokazują, że każdy zasługuje na szansę.

Tempo filmu oceniam pozytywnie. Nie było ani zbyt ospałe, ani przesadnie szybkie, choć końcówka mogłaby mieć nieco więcej dynamiki. Zbędne przeciąganie ostatnich scen sprawiło, że w pewnym momencie miałam wrażenie, iż finał odkładany jest na siłę. Do tego w kilku miejscach twórcy zdecydowali się zbyt dosłownie tłumaczyć widzowi, „o co chodzi”. Wolę, gdy pozostawia się trochę przestrzeni na własną interpretację.

Gwiazdy drużyny

Oglądając Sitaare Zameen Par, nie da się nie zauważyć, że prawdziwymi bohaterami filmu są zawodnicy drużyny. Większość z nich to osoby z niepełnosprawnością intelektualną, autyzmem czy zespołem Downa, które debiutują na ekranie. Ich obecność to nie tylko castingowy zabieg, ale realna wartość — naturalność, autentyczność i energia, której nie da się wyreżyserować. Szczególnie warto wspomnieć Gopiego Krishnana Varmę, który trafił nawet do „India Book of Records” jako pierwszy główny aktor z zespołem Downa w kinie indyjskim.

W scenach grupowych to właśnie oni przyciągali całą uwagę. Aamir Khan wypadł dobrze, ale przy takiej charyzmie drużyny momentami gasł, jakby trochę zbyt mocno starał się „zagrać najlepiej” zamiast po prostu być.

Żona Gulshana, w którą wcieliła się Genelia Deshmukh, to rola zdecydowanie drugoplanowa, ale mimo niewielkiej obecności na ekranie potrafiła przykuć uwagę w kilku ważnych momentach.

Muzyka i estetyka

Za muzykę odpowiada Shankar–Ehsaan–Loy i tym razem postawili oni na ton radosny i celebracyjny — w przeciwieństwie do bardziej refleksyjnego klimatu Taare Zameen Par. W trakcie seansu utwory dobrze komponowały się z wydarzeniami, dodając energii scenom sportowym i budując atmosferę, ale żaden nie został ze mną na dłużej.

Pod względem wizualnym film jest spójny i przyjemny dla oka. Boiska, treningi, sceny turniejowe są dynamiczne i czytelnie zmontowane. Widać dbałość o to, by nie tylko opowiedzieć historię, ale też pokazać ją w sposób, który będzie angażował widza.

Podsumowanie

Aamir Khan Genelia D’Souza

Sitaare Zameen Par to ciepły, inspirujący film, który nie rewolucjonizuje gatunku, ale z pewnością dostarcza przyjemnych emocji. Największą jego siłą są autentyczni aktorzy wcielający się w członków drużyny. To oni nadają historii wiarygodności i świeżości. Aamir Khan wraca tu do tematów bliskich jego wcześniejszej twórczości, a symboliczne nawiązanie do Taare Zameen Par w tytule jest czytelne i uzasadnione.

To dobry film, który doceniam za naturalność, dobre przesłanie, kilka świetnych scen i pozytywną energię, jaką niesie. Nie wzruszył mnie do łez, ale zostawił uśmiech i poczucie, że czas spędzony przy tym filmie był dobrze wykorzystany.


Oglądaliście już Sitaare Zameen Par? Czy według Was Aamir udźwignął ciężar tej historii, czy może prawdziwe gwiazdy były tym razem poza pierwszym planem?

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *