Kuch Naa Kaho (2003) – pomilczmy sobie razem!
Jakiś czas temu, kiedy rozmyślałam o swoich wakacjach, postanowiłam, że jak tylko się zaczną, wezmę się za powtórne seanse filmów, których już bardzo dawno nie oglądałam. Wolne mam od dwóch tygodni, a ja ani razu nie zdjęłam z półki jakieś płyty DVD. Dlatego w ten weekend postanowiłam, że czas to zmienić i porządnie wziąć się za powtórki! Poniekąd miałam problem, jaki film wybrać na pierwszy ogień. Jednak gdzieś z tyłu głowy chodził mi tytuł, o którym pisałam w pierwszy wpisie z cyklu Dla początkujących. Jak możecie pamiętać, miło wspominam Nie mów nikomu, dlatego postanowiłam sprawdzić, czy moje odczucia po upływie 9 lat nie zmieniły się. Przekonajmy się!
Fabuła Kuch Naa Kaho
Raj (Abhishek Bachchan) to młody kawaler, któremu nie śpieszy się do zmiany stanu cywilnego. Nie chce polecieć na wesele swojej siostry, bo wie, co czeka go w Indiach, a w sumie kto — wujek, pragnący jego jak najszybszego ożenku. W końcu jednak postanawia polecieć, ale by zdobyć bilet, okłamuje piękną nieznajomą, która zgadza się oddać mu swoje miejsce w samolocie. Podczas uroczystości zaręczynowej okazuje się, że dziewczyna, którą oszukał (grana przez Aishwaryę Rai, wtedy jeszcze nie Bachchan), jest przyjaciółką jego siostry i pracuje u ich wujka. Znajomość tej dwójki od początku stąpa po grząskim gruncie, ale z czasem ich potyczki sprawiają, że zbliżają się do siebie. Pytanie tylko, czy przeszłość Namraty pozwoli im być razem?
Kuch Naa Kaho nie da się nie lubić!
Zacznę od tego, że bardzo cieszę się z tej powtórki. Kuch Naa Kaho (polski tytuł: Nie mów nikomu), to naprawdę dobra komedia romantyczna, z nieco melodramatyczną końcówką. Filmy z lat 2000-2005 mają coś w sobie, czego nie potrafię konkretnie nazwać. Większość przedstawianych w nich historii po prostu nie da się nie lubić. Raj, pomimo swojego nastawienia do małżeństwa i do życia, jest sympatycznym bohaterem, który w pewnym momencie pokazuje, że potrafi być czuły i w dodatku ma dobre podejście do dzieci. A przecież na początku deklarował się na takiego zatwardziałego kawalera! Namrata za to, grana przez przepiękną Aishwaryę, od pierwszych minut zachwyca swoją urodą (te oczy!) i rozśmiesza zadziornym charakterkiem. Ich historia wyśmienicie mnie bawiła, momentami wzruszała, co sprawiło, że nie nudziłam się ani jednej minuty. Jedynie przez ostatnie 20 minut filmu miałam ochotę wszystkim skopać ich cztery litery i kazać się ogarnąć, ale na szczęście nie trwało to długo i każdy z bohaterów odzyskał swój rozum.
Aktorsko super!
Aktorstwo Abhisheka i Aishwaryi równie na dobrym poziomie, co film. Choć w moich oczach, to bardziej, wówczas panna Rai, pokazała się od jak najlepszej strony. Jej mimika, ruchy podczas piosenek i ogólnie gra, naprawdę zasługuje na gromkie oklaski. Przez większość filmu nie mogłam przestać się nią zachwycać! Abhishek zagrał dobrze, ale brakowało mi czegoś w jego roli. W późniejszych produkcjach widać, że zrobił progres, wyrobił się jako aktor. Jednak w Kuch Naa Kaho, jego jedenastym filmie, jeszcze tego nie zauważyłam. I jeśli mam się czepiać o wygląd, to wolę go z brodą. 😛 Na ekranie wraz z Aishwaryą, jako para wyglądali naprawdę dobrze, stworzyli udany duet. Miło było popatrzeć na przyszłe małżeństwo, 4 lata przed ślubem. Ciekawe, czy już wtedy coś do siebie czuli? Na uwagę zasługuje również, kilkuletni wówczas, Master Parth Dave, który w poszczególnych scenach całkowicie zasłaniał swoją grą innych aktorów.
Muzyczny miód na uszy
Muzycznie, jak już wspominałam, film wypadł niewątpliwie dobrze. Nie zdziwię Was pewnie faktem, że uwielbiam każdy utwór. W moim przypadku to nic dziwnego, bo soundtrack stworzyło trio Shankar-Ehsaan-Loy, których szczerze uwielbiam. Ich muzyczne dzieła, to w większości przypadków świetne piosenki (kultowe już Kal Ho Naa Ho). Tak też jest z Kuch Naa Kaho; sześć naprawdę dobrych utworów, zaczynając od tanecznej Tumhe Aaj Maine Jo Dekha i kończąc na smutnej Kehti Hai Yeh Hawa (sad version tytułowej).
Podsumowanie
Podsumowując, Kuch Naa Kaho to naprawdę dobry film, warty jak najbardziej poświęcenia mu 2 godzin i 42 minut ze swojego życia. Niejednokrotnie mnie rozbawił oraz wzruszył. Po prostu świetna rozrywka z doborową obsadą aktorską i piękną ścieżką dźwiękową. Podobał mi się tak samo, jak za pierwszym razem! <3 Kto jeszcze nie oglądał, niech jak najszybciej nadrabia zaległość! 😉 Polecam!
A jak Wam podobał się film? Lubicie go tak samo, jak ja?
7 komentarzy
Fobiara
Ja też oglądałam ten film na początku swojej przygody z Bollywood i od tamtej pory leży na półce i czeka na swój moment 😛 Pamiętam, że bardzo mi się podobał, nie raz się uśmiałam i też zdecydowanie wolę Abhishek z zarostem 😛 Nawet lekkim, ale zarostem 🙂 No i soundtrack <3 Uwielbiam do tej pory i często do niego wracam 😀
Mere Ishq
Jak ja kocham ten film! Jeden z moich ulubionych ❤ Mam go na płycie i często do niego wracam. W tej produkcji nie widzę niedoskonałości, no może tylko ostatnie 10-20 minut, bo mam podobne zdanie do Twojego 🙂 Abhishek i Aishwarya spisali się na medal, a ich duetem nie potrafię przestać się zachwycać 😍 Soundtrack jest jednym z lepszych z tamtego roku i cały czas mam te piosenki w głowie 🙂
Chyba w niedługim czasie skuszę się na prace z tego filmu! 😀
SalaamNamaste
Bardzo lubię ten film i coś mi się wydaje, że dzięki Twojej recenzji, zrobię sobie z nim powtórkę. Podobała mi się historia w nim przedstawiona i oczywiście chemia między głównymi bohaterami. Aishwarya i Abhishek tworzą uroczą parę. Jestem też fanką ścieżki dźwiękowej! Nieźle potrafi się wkręcić. 🙂
BollywooDagmara
Uwielbiam ten film! Nabrałam ochoty na powtórkę. Też zabrałam się na płytowe powtórki:D Bardzo miło wspominam seans. Historia bardzo mi się podobała. Aishwarya i Abhishek zagrali bardzo dobrze i stworzyli cudny duet! Soundtrack często sobie przesłuchuję. Tumhe Aaj Maine Jo Dekha to chyba mój faworyt <3
ByLove
Szczerze to już minęło sporo czasu odkąd oglądałam ten film, ale nadal mniej więcej go pamiętam. Podobał mi się, fajna historia, świetny duet i muzyka, do tej pory lubię powracać do niektórych piosenek 🙂
Filmy z okresu 2000-2005 faktycznie mają w sobie to “coś”. Jest to zarówno plus jak i minus. Zauważyłam, że większość filmów z tego okresu kwalifikuje się do oceny na 4 lub 5, a rzadko na 6 (wykluczając oczywiście klasyki z Shahrukhiem xD). Z reguły są to filmy bardzo przyjemne w odbiorze, ale rzadziej pojawia się te “łał!”. Cóż, zależy jak na to spojrzeć, z jednej strony to dobrze, że wszystkie te filmy są na dobrym poziomie, ale z drugiej czasami fajnie jest zobaczyć coś więcej.
Preetishya
Ale na przykład “Mujhse Dosti Karoge!”, czyli film z 2003 roku zaliczyłabym do tych filmów, gdzie pojawia się “łał”. Miło wspominam seans. 🙂 Ale zgodzę się z Tobą, że z reguły filmy z tego okresu mogłabym ocenić na 5 lub 6/10. 🙂
Pingback: