Hichki (2018) – jak przekuć swoją słabość w siłę
O Hichki było swego czasu głośno. Przede wszystkim ze względu na powrót Rani do grania po czterech latach przerwy oraz przez podejmowany temat w filmie – historię nauczycielki z Zespołem Tourette’a. Odkąd pojawiła się pierwsza informacja o nowym projekcie Rani Mukerji, bardzo wyczekiwałam dnia, w którym będę mogła go obejrzeć. Premiera tego filmu miała miejsce w marcu tego roku, ale ja dopiero teraz znalazłam dobrą wersję z napisami angielskimi. Nie czekałam zatem długo i zabrałam się do oglądania. Jak myślicie, warto było czekać na nowy film Rani?
Otóż uważam, że było warto. Na pewno ze względu na Rani, która jak zwykle gra fenomenalnie i wkłada w to wszystkie swoje siły. To było bardziej niż pewne, że to będzie jej kolejna bardzo dobra rola. Zadania nie miała bowiem łatwego, bo wcieliła się w postać Nainy Mathur, nauczycielki, która ma Zespół Tourette’a, czyli wrodzone zaburzenie neurologiczne, charakteryzujące się występowaniem licznych tików ruchowych i werbalnych. U Nainy objawia się to wydawaniem dźwięków przypominających trochę szczekanie psa oraz czkawki, a także pocieraniem pięścią o podbródek (co widać na plakatach). Stąd też myślę, wziął się się tytuł filmu. Jako że większość społeczeństwa do dziś nie ma pojęcia czym jest to schorzenie, od dziecka była wyśmiewana przez rówieśników i nierozumiana przez nauczycieli, a także przez własnego ojca. Jednakże mimo tego, Naina się nie poddawała, ukończyła szkołę, a później studia, by zostać nauczycielką i uświadamiać innych o jej schorzeniu oraz udowodnić, że nie przeszkadza ono w jej życiu na tyle, by spełniać swoje marzenia i osiągnąć sukces. Przez wiele lat próbowała dostać posadę w szkołach w Bombaju, ale dopiero szkoła, którą sama ukończyła, postanowiła dać jej szansę. Problem w tym, że przydzielono jej najgorszą klasę, gdyż nikt inny nie chciał się tego podjąć. Mimo tego, Naina podjęła się tej pracy, choć nie do końca wiedziała, co ją czeka.
Klasa, którą dostaje Naina Mathur, czyli 9F, to najgorsza klasa w szkole. To dzieci pochodzące z pobliskich slamsów, przez co nie są lubiane przez resztę uczniów. Bowiem St. Notker’s School to renomowana szkoła, do której uczęszczają bogate i uzdolnione dzieciaki, pochodzące “z wyższych klas”, a klasę 9F stworzono ze względu na rządową inicjatywę na rzecz prawa do edukacji. Na każdym kroku, klasa ta uświadamiana jest, że tak naprawdę nie przynależy do szkoły i nie jest tu mile chciana oraz widziana. Nastolatkowie są wyśmiewani oraz wyzywani, przez co z czasem stają się buntowniczy i wdają się w bójki. Przez to są w szkole jeszcze bardziej gnębieni. Kiedy Naina Mathur zostaje ich nauczycielką, robią wszystko, by ta jak najszybciej zrezygnowała z posady, jak zrobili to jej poprzednicy. Kobieta jest jednak silniejsza niż im się wydaje i zamiast z nimi walczyć, po prostu wykonuje swoją pracę i stosuje własne metody nauki, które później okazują się być strzałem w dziesiątkę.
Przyznam szczerze, że trochę obawiałam się tego filmu. Bałam się, że będzie opierać się na znanym schemacie, czyli na początku jest bardzo źle, później uczniowie polubią nauczycielkę, a na końcu odniosą wielki sukces. Miałam obawy, że reżyser popłynie z historią i będzie ona mocno przesadzona oraz przesłodzona. Pomimo tego, wiedziałam, że muszę obejrzeć Hichki, by przekonać się na własnej skórze, jaki naprawdę jest. I powiem Wam – nie żałuję! Film nie jest zły. Fakt, może nie odkrywa Ameryki, jest schematyczny, ale nie do bólu (zawsze mógłby być bardziej), ale ma w sobie coś takiego, że przykuwał przez cały czas moją uwagę. Myślę, że przede wszystkim jest to Rani – jej postać, choć czasami zbyt pewna siebie, posiadająca duży dystans do swojej osoby, naprawdę da się lubić i było tylko kilka momentów, kiedy mnie trochę irytowała. Naprawdę chylę czoła przed Rani, bo zagrała naprawdę dobrze i należą jej się wielkie brawa! Jestem ciekawa, czy sama wydawała te dźwięki, czy zostały ode dodane w post produkcji. Drugą kwestią jest historia, która choć banalna, naprawdę mnie zaciekawiła i z miłą chęcią obserwowałam jej rozwój. Od razu przyznam, ja po prostu lubię takie filmy, gdzie bohaterowie zmagają się z jakimiś trudnościami i przez cały czas muszą udowadniać, że coś potrafią, by na końcu odnieść sukces. Kupuję to i będę nadal kupować, chyba, że film będzie zbyt przesłodzony… 😛 Zawsze z takich produkcji można wyciągnąć coś mądrego. Tutaj przesłanie nie jest jakoś oryginalne, ale jak najbardziej na czasie – żeby swoje słabości przekuwać w swoją siłę.
Podsumowując, Hichki to dobry film, jak najbardziej każdy powinien go obejrzeć, aby wyrobić sobie swoje zdanie. Nie jest za długi, bo trwa niecałe 2 godziny, posiada bardzo ładny soundtrack, a historia w nim przedstawiona jest naprawdę ciekawa. Tak jak pisałam wcześniej, nie jest odkrywcza, ale w sumie większość takich inspirujących historii toczyła się w ten sam sposób, więc cóż tu nowego przedstawić. 😀 Na koniec dodam, że film jest adaptacją książki Front of the Class: How Tourette Syndrome Made Me the Teacher I Never Had Brada Cohena. W 2008 roku powstał też na jej podstawie film amerykańskiej produkcji, o polskim tytule Klasa pana Tourette’a.
Widzieliście już Hichki? Podobał się Wam?
A jeśli nie, to macie w planach go obejrzeć?
Dajcie znać w komentarzach!
___________________________________________________________
PS. Przypominam, że dzisiaj jest ostatni dzień konkursu, który organizuję
na fanpage’u bloga. Zachęcam do wzięcia udziału! 😉