Bewafaa (2005) – dla rodziny poświęcę wszystko?
Jesień to dla mnie aktywny okres pod względem oglądania filmów indyjskich. Kiedy wracam do domu z pracy, za oknem jest już ciemno i zimno, dlatego nie chce mi się robić nic innego poza leżeniem sobie pod kocykiem i relaksowaniem się przy dobrym filmie, serialu, czy pisząc dla Was wpisy na bloga. Tym razem przygotowałam krótką recenzję filmu Bewafaa, który chodził za mną od kilku dobrych dni. A zaczęło się jak zwykle niewinne, od jednej obejrzanej piosenki na YouTube. Zakochałam się od pierwszego usłyszenia i po kilku powtórkach, stwierdziłam, że muszę ten film obejrzeć! Jak tylko przyszedł wolny wieczór w weekend, czym prędzej zabrałam się do seansu! Czy i tym razem moja intuicja mnie nie zawiodła, czy może mogłam poświęcić ten czas na obejrzenie czegoś innego? Zapraszam do rozwinięcia!
Fabuła Bewafaa
Anjali (Kareena Kapoor) to młodsza córka swojej matki kanadyjki (Nafisa Ali) i pochodzącego z Indii ojca (Kabir Bedi). Musi ukrywać swój związek z ukochanym Rajem (Akshay Kumar) przed konserwatywnymi rodzicami, którzy nigdy nie zgodzili by się na małżeństwo z muzykiem. Pewnego dnia przyjeżdża do swojej rodziny Aarti (Sushmita Sen) – starsza siostra Anjali. Po długich staraniach wreszcie udało jej się zajść w ciąże, więc pod nieobecność swojego męża (który wyjechał na kilka miesięcy w interesach) postanawia do rozwiązania pozostać w rodzinnym domu. Aarti poznaje Raja i obiecuje, że gdy tylko urodzi porozmawia z rodzicami, by przyjęli do rodziny Raja. Niestety wszystko się zmienia, gdy Aarti umiera, pozostawiając nowo narodzone bliźniaczki. [filmweb.pl]
Od fascynacji piosenką do seansu
Ostatnio stwierdziłam, że chyba przechodzę fazę fascynacji młodą Kareeną Kapoor. Bewafaa jest trzecim filmem, który w ostatnim czasie obejrzałam właśnie z tą aktorką, kiedy jej kariera jeszcze się rozwijała. No prostu mam potrzebę oglądania jej wczesnych produkcji. Jest to dla mnie dosyć zaskakujące, gdyż nigdy jakoś Kareeny nie darzyłam wielką sympatią. A teraz mi się to odmienia! Także nie zdziwię się, jak jeszcze w tym miesiącu obejrzę Refugee, czyli jej debiut filmowy z Abhishekiem u boku. No, ale wracając jednak do filmu! Jako że YouTube podpowiedział mi ostatnio piosenkę Pyaar Ka Anjaam, w której to ujrzałam młodą Kareenę Kapoor, piękną Sushmitę Sen w ciąży i dosyć specyficznie wyglądającego Akshaya Kumara, to zaczęło się moje zaciekawienie filmem. Przeczytałam fabułę – wydała mi się ciekawa i zabrałam się za seans. Spodziewałam się w sumie… niespodziewanego! Nie miałam wobec tej produkcji jakiś wielkich wymagań, po prostu chciałam spędzić miło czas i być może obejrzeć coś dobrego. W tym przypadku jak najbardziej się to sprawdziło!
Bewafaa z potencjałem na dobry film
Pierwsza część jest jednak zdecydowanie o wiele ciekawsza. Choć może w drugiej więcej jest akcji, tak mnie podobało się to, że dopiero poznawałam bohaterów, wczuwałam się w ich sytuację, kibicowałam im i przede wszystkim to w niej były ładniejsze piosenki! 😀 Tak jak wspomniałam, druga część, być może spokojna na początku, tak później akcja rusza tam z kopyta jak szalona. I nadal przystaję przy tym, że pierwsza połowa bardziej mnie zaciekawiła, gdyż w drugiej irytowały mnie dwie postacie, z których na koniec chcieli zrobić na siłę dobre. W moich oczach zawsze będą tymi złymi. Niemniej jednak patrząc na całość, wypadło naprawdę dobrze. Kiedy skończyłam oglądać Bewafaa, dobrze wiedziałam, co też takiego chcieli mi przekazać jego twórcy.
Uwaga! Tu uczą, jak postępować!
Bo tak. Jest to film moralizatorski. Jeszcze do dziś takie się zdarzają w Bollywood, ale mam wrażenie, że właśnie do około 2010 roku można było znaleźć ich o wiele więcej. Tutaj twórcy przedstawili nam temat rodziny, dla której poświęca się swoje szczęście i uczy się opierać je na szczęściu innych. Nie chcę wdawać się w szczegóły, aby nie spojlerować fabuły. Już wiadomość o śmierci jednej z bohaterki była dla mnie szokiem, kiedy przeczytałam opis. Chce tu tylko zaznaczyć, że jeśli nie przepadacie za takimi produkcjami, to lepiej sobie Bewafaa ominąć. Ja jakąś fanką nie jestem, ale film mi się o dziwo spodobał. Tematyka nie była na siłę nam narzucana, bohaterowie też widać było, że nie podejmują decyzji od razu, tylko jest to dla nich jakiś proces (głównie piszę tu o bohaterce Kareeny, Anjali). Nie wydaje mi się, aby coś wyszło sztucznie albo po prostu tego nie zauważyłam.
Kareena Kapoor – królowa ekranu
Aktorsko Bewafaa też wypada nieźle! Może trochę Anil Kapoor odstawał na tle pozostałych aktorów, gdyż nawet Sushmita Sen ze specjalnym występem zachwyciła mnie bardziej niż on. Jednakże pod koniec pojawiło się trochę życia w jego bohaterze i stwierdziłam, że już chyba wolałam go bardziej spokojnego. 😛 Kareena Kapoor to dla mnie klasa. Naprawdę coraz bardziej zaczynam doceniać ją jako aktorkę. Świetnie wczuła się w swoją postać, pięknie ukazała emocje, jakie targały jej bohaterką i wszystkie rozterki, jakie przeżywała. Jak dla mnie miała tutaj najlepszą rolę i wypadła naprawdę dobrze! Akshay, jak to on, albo się wczuwa w rolę, albo nie. Tutaj było tak pomiędzy. Niby pokazywał coś więcej, jak trzeba było, ale kiedy nie, to jego gra była płaska. O wiele lepiej wypadł dla mnie w pierwszej połowie. 🙂 Shamita Shetty i Manoj Bajpayee odgrywali dwie postacie, które okropnie mnie irytowały. Dlatego tutaj powiem tylko, że było ok.
Podsumowanie
Podsumowując, jeśli szukacie filmu z zakresu “niezły”, to Bewafaa jest dla Was. Fabuła jest ciekawa, nietypowa i wciągająca. Aktorsko film również wypada dobrze, nie wspominając już o muzycznej stronie, którą osobiście jestem zachwycona. Moi faworyci to liryczna Pyar Ka Anjaam, taneczna Ek Dilruba Hai i piękna Kaise Piya Se. Myślę, że jeszcze długo pozostaną w mojej pamięci. Bewafaa to jednak reprezentant filmów moralizatorskich. Jeśli więc takie produkcje nie za bardzo Wam odpowiadają, to myślę, że nic nie stracicie, jak go nie obejrzycie. Niemniej jednak dla fanów Kareeny Kapoor lub innego z aktorów można się skusić.
Oglądaliście Bewafaa? Podobał się Wam?
A może dopiero zamierzacie go obejrzeć? Dajcie znać w komentarzach!