Sukhee 2023
Filmy Bollywood

Sukhee (2023) – w poszukiwaniu własnej drogi

Sukhee to film, który miałam na liście od dawna. Za każdym razem jednak odkładałam go „na później”. Niby chciałam go obejrzeć, ale zawsze znalazł się inny tytuł, który wydawał się ciekawszy. Ostatecznie sięgnęłam po niego głównie ze względu na Shilpę Shetty — mam do niej słabość i bardzo chciałam zobaczyć, jak wypadnie w historii o kobiecie, która postanawia wyrwać się spod ciężaru codzienności. Liczyłam na kino pełne energii, odwagi i takiej szczerej opowieści o kobiecej sile. Seans jednak okazał się innym doświadczeniem, niż sobie wyobrażałam.


Sukhee (2023)
Kliknij plakat po więcej informacji o filmie

Fabuła Sukhee

Sukhee to czterdziestoletnia pani domu, która od lat podporządkowuje się potrzebom rodziny, zatracając przy tym własne marzenia. Niespodziewane zaproszenie na zjazd absolwentów w Delhi daje jej szansę na kilka dni wolności i powrót do siebie sprzed lat. Spotkanie dawnych przyjaciół, odświeżenie relacji i chwile beztroski sprawiają, że zaczyna zastanawiać się, czego właściwie chce od życia. Czy odważy się zawalczyć o własne szczęście, czy wróci do dobrze znanej, ale przytłaczającej codzienności?

Od obietnicy do zagubienia

Shilpa Shetty

Na początku film wzbudził we mnie sporo sympatii — historia wydawała się lekka, a jednocześnie obiecująca coś głębszego. Sukhee wzbudziła moją sympatię i naprawdę chciałam śledzić jej historię. Niestety, im dalej, tym bardziej miałam poczucie, że film traci pewność, o czym właściwie chce opowiedzieć. Wątki zaczęły się rozchodzić w różne strony, a historia nie nabierała tempa, tylko zwalniała. Zamiast wyrazistego portretu kobiecej przemiany dostałam opowieść, która bała się pójść o krok dalej. W pewnym momencie miałam wrażenie, że sama bohaterka nie wie, czego chce, a film tylko to powiela. Pytanie, czy było to zamierzone, czy po prostu wynikło ze słabości scenariusza. Zakończenie dodatkowo pogłębiło mój niedosyt. Spodziewałam się wyrazistej kropki nad „i”, a dostałam rozwiązanie, które trudno było mi kupić i które zostawiło mnie z poczuciem niespełnienia.

Shilpa, która robi, co może

Nie będę ukrywać — to dla Shilpy włączyłam Sukhee. I nie zawiodła mnie. Była naturalna, autentyczna i widać było, że stara się tchnąć w swoją bohaterkę jak najwięcej życia. To ona udźwignęła ten film i sprawiła, że w ogóle dotrwałam do końca. Szkoda tylko, że scenariusz nie dał jej przestrzeni, by naprawdę zabłysnąć. Reszta obsady — cóż, była, ale raczej nie zostawiła po sobie większego wrażenia.

Poprawnie, ale bez błysku

Sukhee

Pod względem wizualnym i muzycznym film nie wyróżniał się niczym szczególnym. Było poprawnie, klasycznie, ale bez scen, które chciałabym zapamiętać na dłużej. To taki rodzaj oprawy, która nie przeszkadza, ale i nie podnosi całości na wyższy poziom.

Podsumowanie

Sukhee miał szansę być filmem ważnym — takim, który mówi głośno o kobiecej sile, odwadze i o tym, że nigdy nie jest za późno, by zawalczyć o siebie. Niestety, zabrakło odwagi i konsekwencji. Zamiast mocnego manifestu dostałam historię, która boi się własnej tematyki i szybko traci impet. To właśnie dlatego poczułam rozczarowanie — bo potencjał był ogromny, a efekt końcowy okazał się zaledwie poprawny.

Obejrzeć można, ale głównie dla Shilpy. Sama historia raczej nie zostanie ze mną na długo.


A Wy? Jak odebraliście Sukhee? Czy dla Was ta opowieść miała więcej mocy, niż ja w niej znalazłam?

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *