Om Shanti Om
Powrót do klasyków

#9 Powrót do klasyków: Om Shanti Om (2007)

Seria Powrót do klasyków rozkręca się na całego na moim blogu. Tak jak pisałam przy ostatnim wpisie o Salaam Namaste, bardzo ją lubię. Seanse powtórkowe z filmów Bollywood, od których zaczynałam swoją przygodę, są naprawdę ciekawym i miłym przeżyciem. Tym razem na tapetę wybrałam film, z którym mam dobre wspomnienia, czyli Om Shanti Om z 2007 roku. To produkcja z czasów, kiedy to SRK jeszcze dobrze grał, a nie odstawiał przedstawienia… I od razu Wam powiem, że powrót do Om Shanti Om po kilkunastu latach był cudowną podróżą w czasie, pełną niesamowitych odkryć. Zapraszam do rozwinięcia, gdzie opowiem więcej o moich wrażeniach. Miłego czytania!

Om Shanti Om plakat
Kliknij w plakat po więcej informacji o filmie

Fabuła Om Shanti Om

Akcja Om Shanti Om rozpoczyna się w 1977 roku. Om (Shah Rukh Khan) jest statystą, zakochanym bez pamięci w gwieździe indyjskiego kina – Shanti (Deepika Padukone). Chłopak jest jej najwierniejszym fanem, gotowym oddać za nią życie. Gdy na planie filmu wybucha pożar, Om ratuje Shanti i zostaje jej przyjacielem. Marzy o wspólnej przyszłości, jednak życie Shanti nie jest tak piękne, jak mogłoby się wydawać. Om przez przypadek poznaje jej tajemnicę. [opis dystrybutora DVD]

Pierwsze wrażenia o Om Shanti Om

Też tak macie, że z niektórymi filmami Bollywood wydanymi w Polsce, macie sentymentalne wspomnienie? Ja tak i to z kilkoma, w tym również z Om Shanti Om. Wiąże się ono z moją podróżą do Saturna, aby zakupić wydanie DVD zaraz w dzień premiery. Byłam jedną z pierwszych klientów w całym sklepie, bo udałam się tam zaraz na otwarcie. Pamiętam też, że przykro mi było, że nie mam wystarczająco pieniędzy, aby kupić sobie to lepsze wydanie OSO z książeczką. Jednakże wówczas przeskok cenowy był pomiędzy nimi ogromny. A jak się oszczędzało na filmy z kieszonkowego, to jednak wydanie około 80 zł (bo jeśli mnie pamięć nie byli mniej więcej tyle kosztowało bogatsze wydanie) nie było takie proste. Kupiłam wtedy tę “tańszą” wersję i nie żałuję tego. Bardzo cieszę się, że Om Shanti Om jest w mojej kolekcji od kilkunastu lat.

Om Shanti Om

Kiedy wróciłam ze sklepu, od razu zabrałam się do oglądania. I powiem Wam, był to bardzo udany seans. Byłam wówczas jeszcze wielką fanką SRK, więc wiecie, po raz kolejny zrobił na mnie ogromne wrażenie. Znakomicie odegrał rolę Oma w dwóch wersjach. A piosenka Dard-E-Disco to w ogóle wisienka na torcie dla każdej fanki króla Bollywood. Na Om Shanti Om bawiłam się znakomicie, przyniósł mi wiele uśmiechu, zabawy, a także łez w scenie końcowej. Jako jeszcze początkująca miłośniczka Bollywood byłam zachwycona! Pierwsze spotkanie z Deepiką Padukone było dla mnie bardziej ciekawostką niżeli zauroczeniem od pierwszego wejrzenia. Mimo to dostrzegłam w niej drzemiący potencjał, który później zaprezentowała w kolejnych filmach. Zazdrościłam jej, że mogła zadebiutować w Bollywood u boku samego SRK.

Film mi się spodobał, muzyką byłam oczarowana, do tego stopnia, że do dziś uwielbiam do niej powracać i ogólnie odebrałam go w pozytywny sposób. Na pewno OSO pod pewnymi względami wyróżnił się na tle wcześniej obejrzanych przeze mnie filmów Bollywood. Mimo to, nie wiedziałam…

Obecne wrażenia o Om Shanti Om

…jak wiele przyjemności przyniesie mi ponowny seans po kilkunastu latach! Wybrałam Om Shanti Om na mój urodzinowy seans z narzeczonym, bo chciałam się rozerwać i obejrzeć coś dobrego. Nie zdawałam sobie jednak sprawy, do jakich wniosków dojdę podczas tej powtórki. Otóż, moi drodzy, obecnie bawiłam się na OSO o wiele lepiej niż za pierwszym razem! Dlaczego? Przede wszystkim, że te 13 lat oglądania filmów indyjskich przyniosło mi więcej doświadczenia i obycia z tymi filmami. Jako początkująca fanka nie potrafiłam zrozumieć wielu żartów, scen, dialogów, czy po prostu postaci, do których nawiązywali twórcy w filmie. A teraz?

Shah Rukh Khan i Deepika Padukone

Teraz dokładnie wiedziałam, o kim mówili bohaterowie, na kogo się wzorowali lub o kogo przedstawiali na ekranie, chcąc dać pstryczka w nos widza. Obecnie rozumiałam te nawiązania niemalże w 100%. Do tego stopnia, że nawet zauważyłam coś, czego 13 lat temu, nigdy bym nawet nie zrozumiała! Chodzi mi mianowicie o scenę z tygrysem. Tak, tę słynną, mega kiczowatą i poniekąd przez to śmieszną scenę, w której SRK walczy z pluszowym tygrysem. Otóż Om Prakash w tej scenie nie tylko wzorował się na filmach z Południa, którego wschodzącą gwiazdą był, według jego przyjaciela Pappu (tak powiedział Shanti). On nawet tam mówi linijki w telugu! Jezu, jak to odkryłam, to byłam mega podekscytowana tym, że teraz tę scenę w końcu w pełni rozumiem. Nie wspominając już o tym, jaką frajdę sprawiło mi wymienianie prawie wszystkich aktorów i aktorem z imienia i nazwiska w piosence Deewangi Deewangi.

Ponowny seans z OSO przyniósł mi jeszcze jedno odkrycie. Otóż głos Deepiki Padukone został zdubbingowany! Byłam w ogromnym szoku, kiedy Shanti Priya odezwała się pierwszy raz i to nie był piękny głos Deepiki! Szybko wygooglowałam to w sieci i okazało się, że niby jej akcent nie pasował do bohaterki, którą miała zagrać. I ja wiem, że pewnie te wszystkie smaczki, które ja zrozumiałam teraz, niektórzy z Was już dawno mają to za sobą. Ale dla mnie odkrywanie ich wszystkich na nowo, było świetną zabawą, której sobie nie odbiorę. A jeśli nie wiecie, o czym mówię, to koniecznie obejrzyjcie OSO i sprawdźcie, czy teraz nie wyciągniecie z tego seansu o wiele więcej niż za pierwszym razem!

SRK in OSO

Także ogólnie uważam mój powtórkowy seans za bardzo udany. Om Shanti Om doceniłam jeszcze bardziej niż wcześniej. Szanuję Farah Khan za te puszczanie oczka do świadomych widzów, dzięki czemu możemy bawić się jeszcze bardziej. Choć czasami mogą się one już nudzić i można odbierać je jako przesadzone, ja to całkowicie i tak kupuję. Farah Khan stworzyła swój niepowtarzalny film, do którego myślę, że wielu z nas, fanów Bollywood lubi wracać. Miło było popatrzeć na Shah Rukh Khana w formie, który dobrze odegrał swoją rolę, a nie bawił się w gwiazdorzenie na ekranie. Po Deepice Padukone było widać, że to dopiero jej początki, bo jeszcze taka nieśmiała w graniu była. Mimo to zrobiła to i tak dobrze. Myślę, że za kilka lat znowu z radością powrócę do Om Shanti Om.


Lubicie Om Shanti Om?
Dajcie znać w komentarzach, co sądzicie o tym filmie!

2 komentarze

  • Red

    Ja nie pamiętam momentu kupna DVD, ale pamiętam pierwszy seans w sylwestra 2010. Na pewno czekałam, by potraktować OSO jakoś uroczyście i przywitanie Nowego Roku wydawało się idealne. 😀 Teraz muszę znaleźć kolejny uroczysty dzień. 😛
    Ja bardzo nie lubię jak dubbingują aktorki, bo jednak głosem też można dużo zagrać… Ale Deepika i tak miała wymarzony debiut.

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *