Devdas 2002
Filmy Bollywood,  Powrót do klasyków

#11 Powrót do klasyków: Devdas (2002)

Powtórka Devdasa chodziła za mną jeszcze dłużej niż pozostałe dwa filmy. I pewnie długo bym odwlekała ten seans, gdyby nie fakt powtórkowego miesiąca, który sobie zarządziłam. Dlaczego chciałam do niego wrócić? Przede wszystkim, żeby sprawdzić, czy po tylu latach przerwy nie zrozumiem go lepiej i bardziej niż w czasach nastoletnich. No i wiadomo — obsada. SRK, Aishwarya Rai Bachchan i Madhuri Dixit mocno zachęcali.

DEVDAS
Kliknij plakat po więcej informacji o filmie

Fabuła Devdas

Devdas opowiada historię miłości, która zaczęła się jeszcze w dzieciństwie. Devdas (Shah Rukh Khan) i Paro (Aishwarya Rai Bachchan) dorastali razem, a ich uczucie wydawało się niepodważalne. Jednak rodzinne konflikty, różnice społeczne i decyzje podjęte przez innych sprawiły, że ich miłość została wystawiona na ciężką próbę. Devdas pogrąża się w rozpaczy i szuka ukojenia w ramionach kurtyzany Chandramukhi (Madhuri Dixit). Czy ta historia ma szansę zakończyć się szczęśliwie?

Pierwsze wrażenia o Devdas

Nie będę ukrywać — nigdy specjalnie nie pałałam miłością do filmu Devdas. Lubiłam go za obsadę, za piękne piosenki, scenografię i kostiumy, ale historia, którą przedstawiał — zdecydowanie NIE. Nie polubiłam samego Devdasa, nie podobało mi się, jak Paro i Chandramukhi musiały przez niego cierpieć. Pamiętam, że kiedy obejrzałam ten film po raz pierwszy, byłam jednocześnie zachwycona tym, co widzę (wiecie, faza na SRK była wtedy na najwyższym poziomie) i zaskoczona, że w taki sposób mogli zakończyć całą historię. Czekałam i czekałam, aż wszystko skończy się happy endem. W mojej głowie nie było innej opcji. Scena pod bramą rozerwała moje młode nastoletnie serce na kawałki.

Devdas Paro Aishwarya Rai

Lata mijały, a ja nie potrafiłam zrozumieć, jak to możliwe, że tak wiele osób uważało Devdasa za dobry film, czasami nawet za ulubiony. Miałam do niego wewnętrzny problem. Odsuwałam go na bok, wręcz starałam się wypierać jego istnienie. Wracałam tylko czasami do niektórych piosenek, bo jako fan Bollywood nie da się uciec od Dola Re Dola czy Maar Daala. Z czasem jednak w mojej głowie kiełkowała myśl — a może by tak zrobić powtórkę? I nawet to zrobiłam, ale w sumie nie wytrwałam wtedy całych trzech godzin i po połowie wyłączyłam film. Wróciłam do wcześniejszego podejścia: żyłam dalej, a Devdas gdzieś obok. Aż do ostatniego miesiąca, kiedy to stwierdziłam, że muszę dać filmowi jeszcze jedną szansę.

Obecne wrażenia o Devdas

Uwielbiam to, że jako fanka kinematografii indyjskiej dojrzewam i staję się „dorosłą” widzką. Zwłaszcza że w przypadku wielu z nas, starych wyjadaczy Bollywood, przygoda zaczynała się, gdy byliśmy młodsi — czasem nastolatkowie, czasem dzieci. Przeszłam wiele etapów miłości do Bollywood: od ogromnego zachwytu i fascynacji najmniejszym szczegółem po obecną, bardziej stonowaną wersję siebie. Potrafię podejść do filmu czy tematu z większą rezerwą, a przede wszystkim — bagaż doświadczeń zebrany przez te lata pomaga mi lepiej zrozumieć filmy, do których byłam po prostu za młoda naście lat temu.

Podobnie było z Devdasem. Musiałam do niego dojrzeć. Pierwsze 2,5 godziny minęły mi w mgnieniu oka. Ostatnie pół godziny zaczęło mnie jednak nużyć i niecierpliwić — czekałam na to nieuchronne zakończenie. Niemniej chłonęłam wszystko jak gąbka: Aishwaryę Rai Bachchan, przepiękną, przedstawioną niczym boginię; młodego Shah Rukh Khana, któremu jeszcze się chciało; oraz cudowną Madhuri Dixit (też młodą), która zachwycała każdym, najmniejszym ruchem.

SRK Madhuri Dixit Devdas

Pod tym względem muszę przyznać — Devdas to majstersztyk w wykonaniu Sanjaya Leela Bhansaliego. To kwintesencja jego stylu, za który uwielbiam jego późniejsze filmy. Nie mogłam przestać podziwiać scenografii, strojów aktorów i chłonąć każdej podarowanej mi minuty. Tego nie mogę odebrać SLB — przepięknie przedstawił historię opisaną w książce (której niestety jeszcze nie czytałam). Do tego piosenki i choreografia — cały klimat Devdasa jest nie do opisania, to trzeba zobaczyć. Po prostu mistrzostwo!

Problem, który miałam z Devdasem, jednak nadal pozostał. Zaczęłam seans z czystą głową, bez uprzedzeń. Chciałam go polubić, naprawdę. Starałam się zrozumieć jego stronę i może trochę mi się to udało. Na pewno bardziej zrozumiałam, dlaczego miał problem z Paro. Dziewczyna żyła przeszłością i marzeniami z dzieciństwa, a on dojrzał i bardziej realistycznie patrzył na życie. Parvati po prostu nie pasowała do jego nowego stylu. Mógł jednak okazać jej więcej szacunku i powagi, a ostatecznie zachował się jak dzieciak, którego pamiętała. Po prostu toksyczny bohater.

I żeby nie było — nie tylko Dev był tutaj winny. Paro też nie była bez winy. Na siłę chciała udowodnić Devdasowi, że wciąż ich łączy miłość z dzieciństwa, chociaż nie miała pewności, że on na pewno czuje to samo, co ona. Morał z tej całej historii jest prosty — nie da się zmusić kogoś do miłości. Tylko biedna Chandramukhi, nauczona życiem, potrafiła zrozumieć tę prawdę. Ta postać w ogóle zasługuje na osobny film, bo mam wrażenie, że jej historia nie dostała tyle miejsca, ile powinna.

Ostateczne przemyślenia

Devdas 2002

Po latach powróciłam do Devdasa i zaskoczyło mnie, jak bardzo zmienił się mój odbiór tego filmu. O ile kiedyś nie potrafiłam go docenić i traktowałam go raczej jak obowiązkowy klasyk Bollywood, teraz dałam mu 8/10 — bo zachwycił mnie wizualnie, muzycznie i emocjonalnie. Mimo że główny bohater nadal wzbudza we mnie mieszane uczucia (niektóre jego decyzje nadal mnie irytują), nie mogę nie docenić, jak dojrzałam jako widzka i jak bardzo film zyskał w moich oczach. Devdas to dla mnie przede wszystkim majstersztyk Sanjaya Leela Bhansaliego — pełen przepięknych obrazów, cudownej muzyki i niezapomnianych kreacji aktorskich. To film, do którego po prostu trzeba dojrzeć, by docenić jego pełnię, choć wciąż trudno mi w pełni polubić jego bohaterów.


Lubicie Devdasa?
Dajcie znać w komentarzach, co sądzicie o tym filmie!

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *