Wszystkie odcienie światła 2024
Koprodukcje

Wszystkie odcienie światła (2024) – kobieca opowieść z serca Mumbaju

Wszystkie odcienie światła w reżyserii Payal Kapadii to film, który jeszcze przed premierą wzbudzał spore emocje – nagroda Grand Prix na festiwalu w Cannes, entuzjastyczne recenzje krytyków, zapowiedź powrotu poetyckiego, niekomercyjnego kina z Indii. Dla mnie, miłośniczki spokojnych, refleksyjnych historii oraz kobiecych opowieści osadzonych w lokalnych realiach, ten seans zapowiadał się naprawdę wyjątkowo.


Wszystkie odcienie światła (2024) Payal Kapadia
Kliknij plakat po więcej informacji

Fabuła Wszystkie odcienie światła

Film Wszystkie odcienie światła przenosi nas do gwarnego, wielobarwnego Mumbaju – miasta pełnego kontrastów, tradycji i zmian. To właśnie tutaj śledzimy losy trzech bohaterek z różnych pokoleń: Parvaty, która straciła dom i męża, Prabhy – pielęgniarki żyjącej w zawieszeniu, czekającej na powrót męża pracującego za granicą, oraz młodej Anu, ukrywającej swoją miłość przed konserwatywną rodziną. Kapadia z dużą wrażliwością pokazuje codzienność kobiet, uwikłanych w system aranżowanych małżeństw, religijnych podziałów i społecznych oczekiwań.

Ten wielogłos kobiecych doświadczeń – mimo że osadzony w indyjskich realiach – niesie ze sobą uniwersalny przekaz o solidarności, intymności i życiu w cieniu patriarchatu.

Piękno obrazu i siła pierwszych scen

Pierwsze kilkadziesiąt minut Wszystkich odcieni światła urzekło mnie – zarówno wizualnie, jak i emocjonalnie. Kamera maluje świat intensywnymi barwami, zatrzymując się na codziennych detalach. W tle tętni życie miasta, a narracja płynie niespiesznie, ale wciągająco. Czułam się, jakbym oglądała intymny pamiętnik – pełen niedopowiedzeń, spojrzeń, emocji zamkniętych w gestach.

Wszystkie odcienie światła

Bardzo podobał mi się sposób, w jaki ten film został nakręcony – z ogromnym wyczuciem nastroju i przestrzeni. Obrazy są poetyckie, ale nie przestylizowane. Mumbaj w tym ujęciu jest głośny, tłoczny, a jednocześnie niezwykle intymny. Kamera często podąża blisko za bohaterkami, pozwalając nam być z nimi naprawdę „tu i teraz”. Widać, że twórcy postawili na naturalne światło i kolor – wszystko wygląda tak, jakby było wyciągnięte z codzienności, ale opowiedziane z czułością i spokojem.

To kino, które nie tłumaczy wszystkiego wprost, ale pozwala chłonąć atmosferę – i właśnie to cenię najbardziej.

Gdy rytm zwalnia za bardzo

Niestety, w drugiej części film zaczął mnie gubić. Moment, w którym bohaterki opuszczają Mumbaj i przenoszą się na wieś, zamiast wprowadzić nową energię, sprawił, że historia straciła tempo i napięcie. Obrazy nadal były piękne, ale narracja stała się zbyt jednostajna. Miałam wrażenie, że film stara się wybrzmieć, ale robi to za długo i za cicho.

Rozumiem zamysł – pokazanie wyciszenia, kontemplacji, przestrzeni do refleksji – ale dla mnie ten fragment był zwyczajnie nużący. Brakowało mi wyrazistszego rytmu, który utrzymałby moje zaangażowanie.

Aktorstwo na wysokim poziomie

Wszystkie odcienie światła

Nie mogę natomiast nic zarzucić aktorkom. Kani Kusruti jako Prabha hipnotyzuje spokojem i wewnętrzną siłą – gra przede wszystkim spojrzeniem i milczeniem. Pozostałe odtwórczynie również wniosły w swoje role autentyczność i emocjonalną głębię, choć zabrakło mi nieco lepszego rozwinięcia ich historii. Bohaterki pozostają raczej zarysowane niż w pełni opowiedziane – być może celowo, by pozostawić przestrzeń na refleksję.

Subtelny manifest i społeczna poezja

Wszystkie odcienie światła to film, który bez wątpienia jest feministycznym manifestem – ale podanym bez krzyku, bez patosu, bez publicystycznych wstawek. Kapadia pokazuje życie kobiet w Indiach przez pryzmat ich codziennych wyborów, ograniczeń i nadziei. I choć nie zawsze opowiada je w sposób porywający, to trudno odmówić filmowi wrażliwości i spójności artystycznej.

Jest w tym wszystkim jakaś cicha siła, która zostaje z widzem – nawet jeśli nie w formie wyraźnych emocji, to jako pewien klimat, nastrój.

Podsumowanie

Po seansie czuję niedosyt. Liczyłam na film, który zostanie ze mną na długo, a dostałam historię, która pięknie się zaczęła, ale po drodze gdzieś zgubiła swoją moc. Zabrakło mi tego „czegoś” – momentu, w którym film wbija się w serce i nie daje o sobie zapomnieć.

Ale mimo wszystko nie żałuję. Wszystkie odcienie światła to wartościowe kino – poetyckie, spokojne, mądre. Po prostu nie dla każdego. I nie na każdy dzień.


Oglądaliście Wszystkie odcienie światła? Może udało się Wam wybrać na seans w kinie? Dajcie znać, co sądzicie o tym filmie.

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *