Filmy Kollywood

Velaiyilla Pattathari (2014) – bo talent to czasami za mało

Niektóre filmy indyjskie nie potrzebują rozwiniętego wątku miłosnego, wielu scen akcji, pięknych i roztańczonych piosenek oraz historii daleko odbiegającej od rzeczywistości, by móc je uznać za dobre. Jest wiele takich produkcji, które chwytają nas za serca prostotą opowiadanej historii. Nie znajdziemy w nich zbyt wiele fajerwerków, ale i tak nam się podobają. Dla mnie przykładem takiego filmu jest właśnie Velaiyilla Pattathari. Dlaczego? Zapraszam do rozwinięcia. 😉

Actor Dhanush in Velai Illa Pattathari Audio Release Posters
Kliknij w plakat po więcej informacji o filmie

Velaiyilla Pattathari przedstawia historię Raghuvarana (Dhanush), który ukończył budownictwo i jest bezrobotnym inżynierem. Od kilku lat stara się znaleźć pracę w swoim zawodzie. Jednakże odrzucany jest przez każdą firmę, przez co powoli przestaje on wierzyć w swoje możliwości. Nie chce jednak podejmować się innej pracy, bo uważa, że zniszczy ona jego wielkie marzenia. W domu gnębiony jest przez ojca, który ciągle nazywa go bezużytecznym pasożytem. Pewnego dnia, do sąsiedniego domu wprowadza się małżeństwo wraz z dorosłą i pracującą córką (Amala Paul). Młodzi zapoznają się ze sobą i z upływem czasu zaczyna rodzić się pomiędzy nimi więź.

Historia opowiadana w filmie jest wiarygodna. Takich jak Raghuvaran są w Indiach, jak i na całym świecie, miliony. Co roku, kilkaset tysięcy młodych ludzi kończy studia i przez dłuższy czas nie udaje im się znaleźć pracy. Nie chcę tu też generalizować, bo niekiedy to nie wina systemu czy branży, z której uzyskali dyplom inżyniera, czy inny tytuł, tylko samych absolwentów szkół wyższych. Myślę też, że film porusza i ukazuje trudne tematy, które występują nie tylko w Indiach, a mianowicie: nepotyzm, korupcję i machlojki. I choć akcja toczy się momentami ślamazarnie, a zwrot akcji wydaje się jakiś wymuszony, to i tak film oglądało mi się bardzo dobrze. Jego siła tkwi właśnie w prostocie.

Velaiyilla Pattathari skupia się przede wszystkim na życiu Raghuvarana, na jego ciągłych rozmowach kwalifikacyjnych, na niepowodzeniach i po prostu na jego codziennej egzystencji. Jest nieszczęśliwy, w większości załamany swoim losem, z którym próbuje walczyć. Całymi dniami przesiaduje w domu, czasami pomaga matce. Do tego poniżany jest przez własnego ojca i cały czas porównywany do młodszego brata, Karthika,  który ma pracę, własnego laptopa i stać go na zakup samochodu. Raghuvaran ma jednak coś, czego nie posiada ulubiony synek rodziców — odwagę. Nie boi się stanąć w obronie swojego brata i pobić jego prześladowców, umie też dogadać swojemu wrogowi. Nie jest tchórzliwym chłoptasiem, jak Karthik. Kiedy dostaje szansę od losu, nic nie powstrzyma go od zrealizowania celu. To porządny, młody człowiek, któremu od początku życie podkłada kłody pod nogi. To on, jak wskazuje również tytuł (Velaiyilla Pattathari w języku tamilskim oznacza bezrobotny absolwent) jest głównym bohaterem tego filmu i tak naprawdę inne postacie i ich wątki są tylko dodatkiem.

Pewnie tych, którzy znają i może nawet lubią Dhanush’a, nie zdziwię tym, że to kolejna udana rola tego aktora. Uwielbiam go i kiedy wybieram film, w którym gra, jestem pewna, że nie będzie to zła produkcja. I tym razem pokazał się od jak najlepszej strony. Bardzo dobrze wczuł się w swoją postać, jego gra i przede wszystkim mimika twarzy wyglądały bardzo realistycznie. Od samego początku było mi żal Raghuvarana, trzymałam mocno kciuki, aby wreszcie znalazł jakąś pracę i udowodnił wszystkim, co potrafi. Dhanush pokazał też po raz kolejny, jakim jest dobrym tancerzem. Nie mogłam się napatrzeć jak świetnie porusza się w piosenkach.
Reszta aktorów do zniesienia, bo nie wykazali się aktorstwem wysokich lotów. Może to też poniekąd wina scenariusza, który skupiał się bardziej na postaci Dhanusha niż na reszcie. Na Amalę Paul miło było popatrzeć, bo przypomina mi troszkę Deepikę Padukone. Szkoda tylko, że nie miała ona większej roli.

Z Velaiyilla Pattathari warto się zapoznać. To naprawdę dobry film, który porusza temat z życia codziennego. Bez fajerwerków, bez wielkiej miłości głównych bohaterów, po prostu — konkretnie i refleksyjnie. To przykład na to, że spokojne historie to również dobry materiał na film. Polecam!

Projekt bez tytułu (2)

_________________________________________________

Jesteście ciekawi tej produkcji?
Jeśli tak, to polskie napisy, mojego autorstwa, znajdziecie tutaj.
A może już widzieliście ten film? Dajcie znać w komentarzach! 😉

2 komentarze

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *