#6 Przegląd filmowy, czyli co ostatnio oglądałam
Melduję, że wracam! Po ponad roku przerwy! Po raz kolejny rozłożyła mnie choroba zwana brakiem weny. Jednak w tym przypadku nie tylko do pisania, ale również do oglądania. Tak, przez ponad rok nie obejrzałam ani jednego filmu Bollywood… Ruszyłam jak szalona z początkiem 2023 roku, z wielkimi planami na to, że obejrzę 100 tytułów w ramach mojego wyzwania filmowego. Jednak koniec marca zweryfikował moje założenia i po raz kolejny nie udało mi się ukończyć wyzwania… Pewnie spytacie, co takiego się stało, że było ze mną aż tak fatalnie? No cóż, zostałam mamą, a przez cały okres ciąży nie miałam w ogóle weny i głowy do oglądania filmów. Bardzo męczyła mnie ta czynność, na samą myśl o oglądaniu ponad 2-godzinnej produkcji, byłam już zmęczona. Na szczęście to już za mną, powoli wracam do siebie. A od jakiegoś miesiąca włączyła mi się ogromna tęsknota za moim hobby. Dlatego, kiedy nadarzyła się pierwsza okazja, abym w spokoju obejrzała jakiś film Bollywood, nie czekałam długo i… przepadłam. A oto zbiór krótkich recenzji filmów, które obejrzałam w ostatnim czasie. Enjoy!
1) Mrs. Chatterjee vs Norway (2023)
Zabierałam się za seans tego filmu od niespełna roku. Jak to mówią, nic straconego, bo dzięki temu już jako mama, zupełnie inaczej odebrałam ten film. Z pewnością seans był dla mnie bardziej emocjonujący i mocno utożsamiłam się z uczuciami głównej bohaterki. Ale może to też kwestia tego, że uwielbiam filmy oparte na prawdziwej historii. Całość oglądało mi się naprawdę dobrze, historia była wciągająca, jednak do czasu, bo ostatnie kilkanaście minut to totalne nieporozumienie. Wtedy poczułam, że coś tutaj się mocno rozjeżdża i nie do końca byłam przekonana do tego, co oglądam. Wyglądało to trochę tak, jakby reżyser chciał jak najszybciej skończyć film i pójść już na przerwę… Na ogromny plus jednak zasługuje gra aktorska Rani Mukerji. Po raz kolejny udowodniła, że jest prawdziwą królową ekranu i już w pierwszych minutach zdobyła moje serce. Dla niej na pewno warto obejrzeć Mrs. Chatterjee vs Norway.
2) Jawan (2023)
Jakże ubolewałam, że nie mogłam wybrać się na Jawana do kina… Jednak tak, jak w przypadku Mrs. Chatterjee vs Norway, nic straconego! Choć pewnie, gdybym obejrzała go w kinie, istnieje szansa, że byłabym nim tak zachwycona jak, Pathaanem.
Ogólnie film nie jest zły, fajnie było zobaczyć ponownie SRK w nowej produkcji, szkoda tylko, że w większości tak komputerowo odmłodzonego. Tak pięknie to on nawet nie wyglądał, jak faktycznie miał 30 lat… 😀 Zagrał mimo wszystko zadowalająco, miał na pewno trudny orzech do zgryzienia — niełatwo bowiem zagrać 3 różne postacie. Shah Rukh Khan pokazał, że nadal jest z niego dobry aktor, także wielkie brawa. Jednak cała historia podobała mi się do momentu, aż nie odkryto wszystkich kart. Kiedy jeszcze nie wiedziałam wszystkiego, było ciekawe. Potem zaczęły się już flaki z olejem i niepotrzebne przeciąganie historii w czasie.
Pierwsza połowa Jawana była ciekawa, w drugiej już za dużo się działo, by interesowało mnie to tak samo mocno. W dodatku piosenki sprawiały wrażenie wciśniętych na siłę. Jako osobne jednostki świetnie żyją swoim życiem, ale w filmie sprawiały wrażenie sztucznie wygenerowanych i czasami niepotrzebnych przerw. Nie mogę też nie wspomnieć o stylistyce prowadzenia historii i akcji zainspirowanej południowoindyjskimi produkcjami. Takie filmy to ja już 10 lat temu oglądałam, w o wiele lepszej wersji… Ta inspiracja Bollywood filmami z południa Indii staje się już trochę męcząca. A niestety zatrudnienie aktorów z tamtego przemysłu nie sprawi, że film od razu będzie lepszy…
Mimo wszystko myślę, że fani SRK będą zachwyceni.
3) Rocky Aur Rani Kii Prem Kahaani (2023)
Długo nam przyszło czekać na kolejny pełnometrażowy film Karana Johara. Po Ae Dil Hai Mushkil z 2016 dostaliśmy tylko krótkie historie w Lust Stories czy Ghost Stories. Jak ten czas szybko leci! Pytanie, czy warto było tak długo czekać na powrót reżysera znanego z tak świetnych tytułów jak Kabhi Alvida Naa Kehna czy My Name Is Khan? I tak, i nie.
Szczerze, kiedy pojawiły się pierwsze promocyjne materiały, jakoś nie byłam przekonana, że ten film chwyci mnie za serce. Obawiałam się, że będzie to kolejny, niczym niewyróżniający się film. I no cóż, może trochę w tym racji miałam. Ale spokojnie, Rocky Aur Rani Kii Prem Kahaani to nie jest taki słaby film! Przez większość czasu oglądałam go z przyjemnością i zaciekawieniem, nie nudziłam się za bardzo. Na pewno czuć w nim Karana Johara, ale już nie tak, jak w jego starszych produkcjach. Na duży plus zasługuje również to, że nie dostajemy kolejnej płytkiej komedii romantycznej, bo poruszane są także tematy dalej problematyczne w Indiach.
Nie mogę też zapomnieć o świetnej grze aktorskiej, zwłaszcza znakomitej roli Alii Bhatt — ona tutaj błyszczy! Ranveera z początku trudno było mi zdzierżyć, ale z czasem przyzwyczaiłam się i do jego bohatera.
Rocky Aur Rani Kii Prem Kahaani to film, w którym znajdziecie jeszcze jakieś opary starego Bollywoodu, jednak dalej z dużą dawką nowoczesnego.
4) Badrinath Ki Dulhania (2017)
Całkiem przypadkiem jako kolejny film do oglądania wybrałam Badrinath Ki Dulhania, który jak się po seansie okazało, przedstawia dość podobną historię, co Rocky Aur Rani Kii Prem Kahaani. I szczerze? Wybieram ten tytuł jako lepszy. Bardzo miło mi się tę produkcję oglądało, piosenki przyjemnie słuchało i ogólnie mam po seansie lepsze odczucia. I choć film jest z 2017 roku, czułam w nim więcej z tych “starych” Bollywoodów niż w RARKPK. Może jestem dziwna, a może nie? Kwestia gustu. I choć zdecydowanie wolę pierwszą część – Humpty Sharma Ki Dulhania, tak druga nie wypadła o wiele gorzej.
Tutaj Alia, choć o kilka lat młodsza również pokazała się z dobrej strony jako aktorka. A Varun dzielnie walczył o to, by błyszczeć z nią równie mocno. Chyba mam słabość do duetu Alia-Varun, bardzo miło się patrzy na nich razem na ekranie. Od siebie polecam seans tego tytułu.
5) Bawaal (2023)
Długo czekałam na premierę tego filmu. Byłam bardzo zachęcona wszelkimi materiałami promocyjnymi oraz faktem, że nagrywano go również w Polsce. Kiedy jednak nadeszła jego premiera w streamingu, odpuściłam sobie seans, zniechęcona pierwszymi recenzjami. Pamiętam też, że dostępne napisy polskie były bardzo słabej jakości, a ja nie miałam wtedy głowy do oglądania filmów z angielskimi napisami.
Bardzo się cieszę, że wreszcie udało mi się obejrzeć Bawaal. Jest to tytuł, który bez wątpienia warto zobaczyć. W całej swojej 16-letniej przygodzie z kinem indyjskim nie spotkałam się z filmem, który poruszałby tematykę II. wojny światowej. Zastanawiałam się jednak, jak w to wszystko twórcy chcą jeszcze wpleść historię miłosną rodem z Bollywood. Efekty mogły być dwa: albo wyjdzie całkowita klapa, albo coś naprawdę udanego. Na szczęście udało się to drugie.
W Bawaal dostajemy naprawdę miłą w odbiorze i jakże przyziemną historię dwójki młodych ludzi, którzy w podróży śladami wojny, uczą się miłości do siebie. W tych rolach świetni jak zawsze — Janhvi Kapoor i Varun Dhawan. A tematyka wojny? Potraktowana w godny sposób i przedstawiona tak, by głównie edukować (nie tylko uczniów szkoły podstawowej). Szczerze polecam seans tego filmu, coś na pewno innego!
I to już wszystkie filmy, które udało mi się obejrzeć w przeciągu ostatnich 3 tygodni. Plan jest taki, by oglądać dalej i jak najwięcej, głównie kiedy dziecię śpi na moich ramionach lub w chuście. Co z tego wyjdzie? Zobaczymy.
Tymczasem dajcie znać, czy widzieliście któryś z powyższych tytułów?
2 komentarze
Asha
Gratulacje z okazji narodzin dziecka. Ja sama jestem w drugiej ciąży jak wiesz i jakoś nie mam wogole siły na nic więc cię rozumiem. W pierwszej ciąży miałam więcej energii. A co do filmów jedynie widziałam Badrinath Ki Dulhania pozostałe czekają do obejrzenia.
Preetishya
Dziękuję! I Tobie również gratuluję. Z brakiem siły się łączę, jedyne na co miałam ochotę i siłę to oglądanie seriali. A oglądasz jakieś filmy Bollywood w ciąży?