
Thank you for coming (2023) – potencjał, który się rozmywa
Kiedy w kinie indyjskim pojawia się film poruszający tematykę kobiecej przyjemności i seksualności, nie da się przejść obok niego obojętnie. Thank You For Coming to jeden z tych tytułów, które próbują zmienić sposób, w jaki Bollywood opowiada o intymnych aspektach życia kobiet. Jako fanka kina indyjskiego od lat obserwuję, jak branża powoli, choć nie bez oporu, otwiera się na tematy, które jeszcze niedawno były nie do pomyślenia w komercyjnych produkcjach. Ale czy film Karana Boolaniego rzeczywiście przełamuje schematy, czy tylko udaje, że to robi? Postanowiłam to sprawdzić.

Fabuła Thank you for coming
Główną bohaterką jest Kanika Kapoor (Bhumi Pednekar), 32-letnia kobieta, która – ku własnemu rozczarowaniu – nigdy nie doświadczyła orgazmu. Wychowana w patriarchalnym społeczeństwie, pełnym nakazów i oczekiwań wobec kobiet, przez lata próbowała znaleźć w miłości to, czego jej brakowało. Nie była jednak w stanie poczuć pełnej satysfakcji, co w końcu doprowadziło ją do decyzji o ślubie z Jeevanem Anandem (Pradhuman Singh), przeciętnym, ale stabilnym kandydatem na męża.
Sprawy przybierają nieoczekiwany obrót, kiedy w noc zaręczyn Kanika upija się do nieprzytomności i budzi się rano, czując, że po raz pierwszy w życiu przeżyła orgazm. Problem w tym, że nie pamięta, kto był jego sprawcą. Wraz z dwiema najlepszymi przyjaciółkami – Pallavi (Dolly Singh) i Tiną (Shibani Bedi) – postanawia rozwikłać tę zagadkę, prowadząc śledztwo wśród byłych partnerów i potencjalnych podejrzanych. To punkt wyjścia do pełnej absurdów podróży, podczas której Kanika odkrywa nie tylko tajemnicę feralnej nocy, ale przede wszystkim siebie.
Aktorstwo – potencjał zmarnowany przez scenariusz
Bhumi Pednekar doskonale oddaje wewnętrzne rozdarcie swojej bohaterki. To aktorka, która wielokrotnie udowodniła, że potrafi unikać sztampowych ról i angażować się w filmy, które mają coś do powiedzenia. Jej Kanika jest charyzmatyczna, odważna, ale i pełna wątpliwości. Problem w tym, że film nie daje jej wystarczająco dużo przestrzeni na prawdziwą ewolucję – ostateczne rozwiązanie fabularne wydaje się zbyt wygodne i zachowawcze.
Szczególnie dobrze wypadają sceny z przyjaciółkami głównej bohaterki – Pallavi i Tiną. Ich interakcje są naturalne i pełne energii, co dodaje filmowi autentyczności. Widać, że twórcy chcieli stworzyć obraz silnej kobiecej przyjaźni, co w dużej mierze im się udało.
Brak humoru, za to sporo chaosu
Pod względem wizualnym i narracyjnym film jest bardzo dynamiczny. Reżyser Karan Boolani stawia na szybkie tempo, żywe dialogi i kolorową estetykę, co sprawia, że całość ogląda się lekko i z przyjemnością. Niestety, choć film reklamowano jako komedię, humor tu praktycznie nie działa. Dopiero pod koniec pojawiają się momenty, które faktycznie mnie rozbawiły, ale przez większość seansu miałam wrażenie, że twórcy sami nie wiedzą, czy chcą, by widzowie się śmiali, czy może bardziej przeżywali losy bohaterki.
Jednak tam, gdzie humor powinien działać, tam film zaczyna się gubić. Momentami bardziej przypomina chaotyczny manifest niż prawdziwą opowieść o samoakceptacji. Brakuje mu subtelności i refleksji nad tym, dlaczego temat kobiecej seksualności jest w Indiach tak skomplikowany.
Zmarnowany potencjał w opowieści o wolności
Mimo obiecującego konceptu Thank You For Coming nie wykorzystuje w pełni swojego potencjału. Zamiast być pełnokrwistą opowieścią o kobiecej wolności i odkrywaniu siebie, film często wpada w przesadne uproszczenia i schematy znane z bollywoodzkich komedii romantycznych. Kanika jest przedstawiona jako kobieta walcząca z oczekiwaniami społecznymi, ale twórcy nie rozwijają tego wątku w sposób, który pozwoliłby widzom naprawdę zrozumieć jej dylematy.
Ostatecznie historia, która mogła stać się przełomem, pozostaje jedynie luźną próbą poruszenia ważnego tematu. Film balansuje między komedią a dramatem, ale ostatecznie żadna z tych warstw nie jest dostatecznie pogłębiona, by pozostawić trwałe wrażenie.
Podsumowanie – więcej obietnic niż treści
Czy Thank You For Coming to film, który zmieni kino indyjskie? Nie do końca. Ale czy warto go zobaczyć? Trudno powiedzieć. To produkcja, która, choć nie jest doskonała, wnosi coś nowego do bollywoodzkiego krajobrazu – temat, który wciąż jest rzadko poruszany, a jednak niezwykle istotny.
Jako fanka Bollywood doceniam, że twórcy podjęli się trudnego tematu i pokazali kobiecą seksualność w sposób otwarty i bezpruderyjny. Chociaż filmowi brakuje głębi, a jego zakończenie wydaje się zbyt bezpieczne, to i tak pozostawia on po sobie mieszane wrażenie.
Nie jest to rewolucja, a jedynie jej namiastka. Oby kolejne filmy podejmujące ten temat miały odwagę pójść dalej i zrobić to lepiej.
Oglądaliście Thank You For Coming? Co sądzicie o tym filmie?

