Khel Khel Mein
Filmy Bollywood

Khel Khel Mein (2024) – kiedy gra staje się niewygodna

Muszę się Wam przyznać. Czasami włączam film wieczorem bez zbytniego zastanowienia, czy będzie dobry, czy nie. Nawet nie sprawdzam ocen, nie czytam opinii. Po prostu wybieram go ze względu na obsadę, ładny plakat, fajny tytuł lub nawet bez żadnego mniejszego powodu. Tak też było z Khel Khel Mein. Wpisałam go sobie na listę do obejrzenia na ten rok już w styczniu i tak jakoś odkładałam seans, aż wreszcie przyszła i na niego kolej. Co mnie zastało w środku? Przekonajmy się!


 

Khel Khel Mein poster
Kliknij plakat po więcej informacji o filmie

Fabuła Khel Khel Mein

Khel Khel Mein to indyjska komedia w reżyserii Mudassara Aziza, będąca adaptacją włoskiego filmu Perfetti Sconosciuti z 2016 roku. Film opowiada o grupie przyjaciół, którzy podczas wesela decydują się na grę polegającą na udostępnieniu sobie nawzajem wszystkich wiadomości i połączeń przychodzących na ich telefony. Z pozoru niewinna zabawa prowadzi do ujawnienia skrywanych tajemnic, wystawiając ich relacje na próbę.

Pierwsza godzina… i ziewanie

Zacznę od rzeczy najważniejszej — nie oglądałam pierwowzoru. Nawet nie miałam pojęcia przed seansem, że to indyjski odpowiednik zagranicznej produkcji (tak jak pisałam wyżej, niczego nie sprawdzałam wcześniej). Ale szczerze? Po seansie przez krótką chwilę miałam w głowie myśl, że może tak być. Bo to mogłoby poniekąd usprawiedliwić twórców, dlaczego nagrali taki średniawy film, w którym niby dużo się dzieje, a tak naprawdę niewiele.

Pierwsza połowa filmu dłuży się niemiłosiernie. Mnóstwo dialogów, które próbują być głębokie, ale brzmią bardziej jak niezręczne small talki między ludźmi, którzy chyba sami nie wiedzą, po co się spotkali. Próbowałam skupić się na relacjach między bohaterami, szukając głębi, ale… tej głębi po prostu nie było. Dopiero pod koniec coś zaczęło się dziać — w końcu było trochę emocji, napięcia, a nawet parę razy się z mężem zaśmialiśmy. Tylko szkoda, że musieliśmy na to czekać prawie półtorej godziny.

Gra o (brakującą) przyjaźń

Khel Khel Mein

Największym rozczarowaniem była dla mnie chemia — a raczej jej brak — między bohaterami. Mimo że fabuła opiera się na wieloletniej przyjaźni, ja kompletnie jej nie poczułam. Wręcz przeciwnie: miałam wrażenie, że ci ludzie mają siebie dość i spotykają się bardziej z obowiązku niż z potrzeby serca. Idealnie oddaje to scena z udziałem Kabira, który w końcu wybucha i mówi to, co czułam od początku.

I to właśnie przez taki brak spójności emocjonalnej całość przypomina bardziej reality show niż film fabularny. Mój mąż porównał to do programu Love Never Lies – i coś w tym jest. Zamiast normalnej rozmowy o tym, co między nimi siedzi, oglądamy przedstawienie, w którym telefon robi za prowokatora.

Mieszanka doświadczenia i świeżości

Jeśli chodzi o aktorów, twórcy sięgnęli po prawdziwą śmietankę Bollywood: Akshay Kumar, Taapsee Pannu, Vaani Kapoor i powracający po latach Fardeen Khan. Do tego dochodzi trójka mniej znanych twarzy: Ammy Virk, Pragya Jaiswal i Aditya Seal.

Z całej obsady zdecydowanie najbardziej wyróżniła się Taapsee Pannu. Jej postać była wiarygodna, ciekawie zagrana i miała w sobie emocje, których zabrakło reszcie bohaterów. Akshay Kumar był… Akshayem Kumarem. Poprawny, bez większego błysku. Vaani Kapoor zupełnie nie zapadła mi w pamięć, a Fardeen Khan? Miło było zobaczyć go znowu — miał charakterystyczną rolę i dobrze się w niej odnalazł. Szkoda tylko, że to znów Akshay kręcił się w centrum historii, choć inne postaci miały o wiele ciekawsze wątki.

Podsumowanie: potencjał, który uciekł bokiem

Khel Khel Mein miał wszystko, żeby stać się emocjonującym dramatem relacyjnym z komediowym twistem: znaną obsadę, ciekawy pomysł, format sprawdzony na całym świecie. Ale gdzieś po drodze coś się rozjechało. Film niby próbuje nas wciągnąć, ale nie do końca wie, czym chce być. I choć końcówka zdecydowanie ratuje całość, to trudno nie poczuć rozczarowania.

Czy warto obejrzeć? Może tak — jeśli nie widzieliście oryginału i macie ochotę na coś lekkiego, co dopiero po czasie zaczyna mieć sens. Ale nie spodziewajcie się przełomu. To raczej jedna z tych produkcji, które się ogląda, a potem szybko zapomina.


Oglądaliście Khel Khel Mein? Jaka jest Wasza opinia o tym filmie?

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *